loneliness epidemic
stuff i read recently that made me think of how lonely we are these days
loneliness epidemic
stuff i read recently that made me think of how lonely we are these days


ponoć jedna z najlepszych książek anglojęzycznych zeszłego roku - cykl krótkich opowiadań o zagubionych ludziach w Internecie #tbr

W teorii wiedziałam, że samotność jest wpisana w bycie migrantką i bycie akademiczką. Mimo wszystko, nie spodziewałam się siły wstrząsu pierwszej przeprowadzki, która z różnych powodów w moim przypadku zakończyła się napadem niespotykanej fobii społecznej. To już, na szczęście, za mną. Mimo wszystko, nie spodziewałam się zupełnie, że tamto uczucie znajdę gdziekolwiek nazwane i opisane, a już na pewno nie u Olivii Laing i esejach o artystach w Nowym Jorku. A jednak, choć oczekiwałam od tej książki czegoś zupełnie innego, przypadkowo trafiła dużo bliżej, niż myślałam.
To, co Laing interesuje najbardziej, to samotność w dużym mieście. Nowy Jork wydaje się tutaj tylko pretekstem; równie dobrze mogłaby pisać o Londynie, Paryżu czy Warszawie, lub o tych wszystkich innych zaludnionych miejscach, które są pozornie antytezą miejsc samotnych. Jednak to właśnie w wielkich miastach najbardziej czuje się własne osamotnienie - w tych wszystkich chwilach, gdy w samotny piątkowy wieczór mija się na ulicy ludzi idących na imprezę; gdy wydaje się, że wszyscy wokół mają towarzystwo i świetnie potrafią zorganizować sobie czas; i gdy taka myśl eskaluje do przekonania, że z pewnością ci ‘inni’ widzą tę naszą samotność i poddają ocenie. Temu wszystkiemu Laing przygląda się z dużą empatią i zrozumieniem, bo sama tego doświadczyła.
Istoty wyobcowania Laing szuka w biografiach Andy’ego Warhola i Valerie Solanas, Edwarda Hoppera i jego żony, Davida Wojnarowicza, Henry’ego Dargera i Billie Holiday, a także paru innych osób. Grupa wielkich artystów, z których każdy na swój sposób zmagał się z samotnością i dawał temu wyraz w sztuce. Ich dzieła stały się synonimem tego, co to znaczy żyć samemu w wielkim mieście. I to dzięki nim zawdzięczamy uchwycenie złożoności i potwornej melancholii tego uczucia. A jednocześnie, jak pokazuje Laing, jego zwodniczości i groźby - samotność jest zaraźliwa i rozchodzi się po człowieku natychmiastowo.
Ze smutku rodzi się złość, a ze złości wrogość i podejrzliwość.amotni Hopper, Warhol i Wojnarowicz to nie tylko artyści-indywidualiści, którzy czerpią z tego inspirację dla sztuki. To też ludzie, którzy unieszczęśliwiają innych. Obok Hoppera - jego żona, Josephine, której mąż zabronił rozwijać karierę i po ślubie zupełnie przestała malować. Obok Warhola - mnóstwo zranionych ludzi, których historie przechwytywał i przemielał na sztukę. I, przede wszystkim, Valerie Solanas, która obok Dargera wydawała mi się ze wszystkich bohaterów tej opowieści najsamotniejszą i najtragiczniejszą postacią. Warhol nie doceniał jej sztuki; ‘SCUM manifesto’ przyszło za wcześnie, by przyjęły go radykalne feministki; artystka żyła ponoć w skrajnej nędzy, a do historii przeszła ostatecznie jako kobieta, która strzeliła do Warhola.
Najbardziej przejmującym esejem w książce jest ten o epidemii AIDS i o tym, jak blisko od osamotnienia jest do kompletnego wykluczenia. Ale nawet ten o tym, jak to od samotności uciekamy do internetu, zaoferował coś świeżego. Choć nie brakowało w nim utartych klisz o tym, jak to wpatrzeni w szklane ekrany w ciemnych pokojach nie zauważamy rzeczywistości, to jednak Laing udało się w miarę wyjść poza takie oczywistości.
A paradox: People are more connected now than ever — through phones, social media, Zoom and such — yet loneliness continues to rise. Among the most digitally connected, teenagers and young adults, loneliness nearly doubled in prevalence between 2012 and 2018, coinciding with the explosion in social media use.AdvertisementContinue reading the main
... See moresocial engagement to sustain democracy, people’s shared exercise of power. All of these essentials of social life are jeopardized by contemporary cultural trends which damage communication and prioritize self-interest.